21 marca 2014

umacnianie siebie.

Uległam urokowi Warszawy. To coś niesamowitego. Niektórzy wiedzą, jak bardzo nie lubiłam tego miasta. W ostatnim czasie wszystko zmienia się, na opak. Po wielkim przebudzeniu z zimowego snu przyszedł czas umacniania siebie. Przeżyłam swoje samochodowe rekolekcje na trasie Olsztyn-Warszawa, które były tak mocne, że spowodowały złapanie mikrofonu i wypowiedzenie paru słów przed zgrają pięciuset gimnazjalistów. Następnie wielkie podróże metrem i poczucie tętniącego miasta w biegnącym tłumie. Niepowtarzalne spotkanie diaspory. Zanurzenie się w historii w Muzeum Powstania Warszawskiego. (Nie)Przypadkowe odcięcie się od świata - ile zdarzeń może spowodować rozładowany telefon. Zakupowe szaleństwo. Odwiedzanie mcdonaldów na trasie. I śpiewanie, śpiewanie...
Ktoś miał w tym wszystkim swój Cel.

9 marca 2014

pędząc w nieznane.

Pamiętam, że w domu zawsze było pełno książek, tych kupionych, upragnionych bestsellerów, tych pełnych zapachu i kurzu minionych lat, tych mądrych historycznych pełnych wiedzy i tych bibliotecznych przeczytanych setki razy, pogniecionych, poplamionych przez nie wiadomo kogo. Pamiętam też, że odkąd nauczyłam się rozróżniać litery, wraz z mamą przynajmniej raz w tygodniu wędrowałam do biblioteki, gdzie nagle wchodziło się do innego świata. Do mojego dziecięcego skręcało się w prawo. Z zazdrością patrzyłam na ten tajemniczy pokój po lewej stronie. Stawałam, wtedy na progu i z ciekawością zaglądałam, nie mogąc się doczekać, kiedy odkryję, co kryje się na tych wielkich półkach literatury dla dorosłych. Pamiętam, jak w gimnazjum już sama, zawsze tą samą drogą, szłam w moje ulubione miejsce i szukałam tytułów, jeszcze mi obcych, co wcale nie było takie łatwe z kilku powodów. Biblioteka w małym miasteczku tak często nie zaopatruje się w nowości. Dodając do tego mój niski numer na karcie bibliotecznej, co świadczy o bardzo częstym wypożyczaniu książek. Można rzec, że pewną część mojego życia pochłonęło czytanie. Przez lata moje wymagania pod względem lektur wzrosły. Taka fascynacja doprowadziła mnie nawet na ciekawy kierunek studiów - filologia polska. Jednak jak widać, moja składnia nie liczy się z żadnymi normami gramatycznymi, aż wręcz jej nie znosi. (Inaczej jest z interpunkcją czy ortografią oczywiście.) Niby taki epizod, a nie wyobrażam sobie bez tego, jakby potoczyło się moje życie, kolejne studia, dzień dzisiejszy.
Pamiętam, że pewnego wieczoru znalazłam na półce tomik wierszy nieznanego autora. Do tej pory nie które wersy pamiętam, tak mi się spodobały. Może wtedy jako licealistka niewiele z tego rozumiałam. Teraz tworząc swoją rzeczywistość odkrywam siebie w tych słowach...  
"wciąż idę zazdroszcząc drzewom cierpliwości istnienia"

7 marca 2014

cała jestem bałaganem.

Przychodzi taki moment bycia sam na sam. Gdy ledwo przykryjesz się kocem i od razu zapadasz w sen-nie sen. Trwasz w takim niebycie, aż spokój powróci. Czuję, że ten tydzień był dobry, wypełniony po brzegi i żadna chwila nie została zmarnowana. Przyszedł piątek. Chwila wytchnienia, która zawsze może się przedłużyć.
Ambitne plany na weekend - odpocząć i nadrobić naukę. Do tego czeka jeszcze nowy odcinek Prawa Agaty, Voice of Poland i 6 sezon drHousa. I zapomniałabym o najważniejszym Miłość oraz inne dysonanse, taki prezent na dzień kobiet.