31 grudnia 2013

jestem.

Ostatni dzień w roku zapowiada się interesująco, inaczej. Powinnam spojrzeć wstecz na ten rok, rzucić się w wir podsumowań i wniosków. Nie cierpię wyciągać wniosków. Może dlatego popełniam wciąż te same błędy. Nie wiem, czemu ostatnio tak źle się czuję fizycznie. Jakby ciało pokazywało, że w duszy jeszcze nie wszystko jest dobrze. Moim ulubionym sposobem na radzenie sobie z rzeczywistością jest planowanie wydarzeń i wyobrażanie sobie ich. Więc rzucam się w wir marzeń i jestem. Ciągle jestem.


"Jak z jajka skorupki obieram się,
z pisanki wykluwam się, by lepiej siebie widzieć."

27 grudnia 2013

aż tyle.

"Bóg nie wyprowadzał Mojżesza z pustyni przez 40 lat.
Józefa z więzienia przez 10 lat.
Abraham oczekiwał na potomstwo przez 100 lat.
Dawid uciekał 15 lat.

Być może Bóg pozostawia Cię tam, gdzie teraz jesteś z tej samej przyczyny, z jakiej pozostawiał tych mężczyzn przez tyle lat w takich sytuacjach: aby zbudować ich wiarę.
Budować wiarę w ciemnym lochu lub w dolinie, gdy dookoła panuje mrok, a wszystko wydaje się zbyt trudne lub wręcz niemożliwe do uwierzenia.
By budować swoją zależność od Niego, gdy czujesz się jałowa i pusta, aby zobaczyć, czy On jest naprawdę wszystkim, czego pragniesz i wszystkim, czego potrzebujesz.
Aby zobaczyć, czy będziesz Mu ufać i służyć, gdy czujesz się niezauważona, a On pozornie nie robi nic...
By budować zaufanie do Niego, gdy dookoła Ciebie szaleje burza, jesteś w samym środku bitwy, a przełom i zwycięstwo wydają się takie odległe."
Anna Bachinsky

Tylko tyle i aż tyle. Na dziś. Na teraz. Na to miejsce. Na ten czas. Na te wszystkie sytuacje, które mnie przerastają. Na rzeczywistość, która mnie przeraża.


22 grudnia 2013

w suchej ziemi pragnę Cię.

Nie mogę pojąć tego, co dzieje się w ostatnim czasie. Budzę się jakby z głębokiego snu. Dostrzegam wkoło siebie bliskich ludzi. Każdy dzień jest zaskakujący, sama siebie zaskakuję. Miałam swoje plany, marzenia, cele, poczucie takiej stabilizacji - wszystko legło w gruzach. Niczego nie jestem pewna, nie widzę żadnych logicznych powiązań, żadnego większego sensu.
W końcu dotarłam do domu na święta. Można odpocząć, nie myśleć. To drugie ostatnio moje ulubione zajęcie. Te święta będą inne.


Przyjdź i zajmij  miejsce swe
na tronie naszych serc
Przyjdź i zajmij miejsce swe.
Ciebie pragnie dusza moja,
w suchej ziemi pragnę Cie

19 grudnia 2013

życie toczy się dalej.

Z mojego próbowania niewiele wychodzi. Mówiłam sobie dam radę, dam radę, a tu małe przypomnienia "to nie Ty masz dać radę, pozwól działać". Porządkuję w głowie natłok myśli. Szukam brakujących elementów, składam historię, szukam wniosków. Idę na przód, a przeszłość dogania mnie. Tworzę siebie na nowo.
Chciałabym napisać daj mi powód, wymień mi sto powodów, dlaczego tak się stało, tak byłoby łatwiej. Czuję się jak gdyby w ostatnim czasie nic nie zależało ode mnie. Wiem, że pewnie od dłuższego czasu razem na to pracowaliśmy, zbierały się niedomówienia, nieporozumienia. Toczyła się wielka kula z nierozwiązanymi problemami.
Wyjazd do warszawki, chociaż tak bolesny to potrzebny. Jakbym oddzieliła grubą kreską nowy etap. Pierwsze akademickie rekolekcje za mną. Czułam się tam tak dobrze. Kolejne rekolekcje ewangelizacyjne za mną. Naliczyliśmy, że to już 8. Nowe znajomości. Tak znajomo-nieznane. Wspaniałe dzisiejsze popołudnie. Za kilka dni święta, a ja już czekam na styczeń. Zarysowują się pierwsze plany, wydarzenia. Tak (nie)zwyczajnie życie toczy się dalej.


8 grudnia 2013

próbuję.

"próbuję stanąć na nogi. prywatna grawitacja jak sznurkiem przywiązana przyciąga i oddala mnie"

Próbuję nie myśleć, aczkolwiek słabo mi to wychodzi. Próbuję "coś" robić. Akurat "coś" to jest bardzo dobre określenie. Coś robić. Cokolwiek robić. Wypełniać jakkolwiek swój dzień, by chociaż na chwilkę zająć się czymś.

4 grudnia 2013

powstań.

"Słowo się do mnie dobija. Ja je najczęściej odrzucam, nie chcę Go słuchać, bo wiem, że jak Go wpuszczę, to będzie jazda bez trzymanki. Niekoniecznie przyjemna. Ale Słowo i tak się dobija nieustannie. Czeka na moment, w którym będzie się mogło wedrzeć do mojego serca i w nim zamieszkać. To się może wydarzyć w każdej chwili - w pracy, na uczelni, w domu, na ulicy, w tramwaju, w czasie rozmowy z kimś, kogo nie znoszę. Ono w końcu znajdzie sposób." Piotr Żyłka

Ten fragment wpadł mi w oko w niedzielę, na początek adwentu. Po powrocie z niedzielnej Mszy doszłam do wniosku, że coś w tym jest. Po tych kilku dniach mogę powiedzieć, że to Słowo dobija się i do mnie. Żadnej delikatności, subtelności, lekkiego pukania. Z całą mocą i siłą wbija się do mojego serca i właśnie, to dzieje się w każdej chwili dnia... Jak Noe przeżywam swój potop. Swoich planów, swoich marzeń, swoich nadziei, by całą ufność skierować do Niego.
"Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu." (Rz 13,11)