Luty dobiega końca, a ja dalej nie zrealizowałam tego, co zaplanowałam. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego w moim życiu wartego opisania. Nie było spektakularnego cudu. Nie było „gromu z nieba”, zmiany myślenia ani przełomowego nawrócenia. Lecz jakby z daleka dobiega głos, powtarzający jak echo: „Ale jestem”. Jestem, bo to On pozwala mi trwać na tym świecie. Tak mija dzień za dniem, rok za rokiem Ktoś przenika moją codzienność…
W głowie tworzę perfekcyjny obraz siebie i otaczającej mnie rzeczywistości. Zapominając, że to nie ja jestem Stworzycielem. Pragnę zbudować swoje życie i ułożyć w nim po kolei wszystkie elementy. Zapominając, że to nie ja jestem Ożywicielem. Chciałabym, żeby nic się nie kończyło. Każda relacja trwała przez lata, a ulotne chwile nie mijały tak prędko. Zapominając, że to jedynie Bóg jest Niezmienny. Dookoła wszystkich zapewniam, że dam sobie radę. Nie chcę niczyjej pomocy. Pokonam jedno czy drugie zawirowanie w życiu. Chcę opanować każdą niebezpieczną dla mnie sytuację. Zapominając, że to On jest Wszechmocny. Mówię sobie, że podążam w stronę Nieba i przecież, tak niewiele mi już brakuje. Zapominając, że tylko Bóg jest Święty. Pouczam innych i daję im „dobre rady”, chcąc po swojemu układać życie ludzi. Zapominając, że to jedynie On jest Sędzią Sprawiedliwym. Ja chcę im tylko pomagać, ulżyć w codzienności i wskazać inną drogę. Moim zdaniem lepszą i słuszniejszą. Zapominając, że tylko Bóg jest Dobry i Miłosierny.
Zdarza mi się nie przyznać do prawdy, naginać fakty, bo przyznałabym się do tego, że jestem tylko człowiekiem. Zapominając, że jedynie Bóg jest Bogiem.
Przeczytane wszystko, tak przypadkiem,kiedy nocą wracałam do przeszłości.
OdpowiedzUsuń:)